Biznes oczekuje stabilności

Czas na usprawiedliwienia skończył się już chwilę temu. To oczywiste, że odsunięte przez wyborców od władzy rządy „dobrej zmiany” szkodziły rozwojowi biznesu w Polsce, a co za tym idzie – całej polskiej gospodarki. Grzechów było wiele, gdyby próbować wprowadzić ich gradację, być może wygrałby nieszczęsny Polski Ład ze swoim bezprecedensowym podatkowo-daninowym chaosem, który dotknął właściwie wszystkich, od zwykłych podatników na etacie, przez mniejszy i większy biznes, po samorządy. Ponurą ciekawostką okazuje się fakt, że tak łatwo Polskiego Ładu cofnąć się nie da, w obecnym obozie rządzącym powstają koncepcje, pomysły, trwają konsultacje. Ale likwidacja tego pseudoładu jest konieczna. Co więcej, trzeba to zrobić szybko, żeby pracowników, biznes oraz samorządowców przestały dusić trącące absurdem rozwiązania.

Marcin Piasecki

Problem jest jednak szerszy. Rządy Zjednoczonej Prawicy pod pozorem głębokiej reformy państwa pokazały, że można wszystko, czy też prawie wszystko. W wymiarze naruszania przepisów, lekceważenia zobowiązań wobec Unii Europejskiej czy też – delikatnie mówiąc – obchodzenia konstytucji. Na szczęście zadziałały bezpieczniki związane z podstawami polskiej demokracji, a także naszymi zobowiązaniami międzynarodowymi. Tylko że mleko się rozlało i to znacznie szerzej niż w przypadku zwykłej aktywności polityków, którzy raczej standardowo lubią grzebać w przepisach, często nie do końca rozumiejąc podstawowe potrzeby biznesu.

Dlatego o tym piszę w kontekście kolejnej edycji Listy 500, sztandarowego zestawienia największych polskich firm tworzonego przez „Rzeczpospolitą”. Otóż ze strony przedsiębiorców mamy do czynienia zarówno z bardzo mocno wyrażaną nadzieją, jak i mocno brzmiącym apelem: naprawmy największe błędy z ostatnich ośmiu lat, ale potem zapewnijmy biznesowi stabilność działania. Ta stabilność, przede wszystkim rozwiązań prawnych i fiskalnych, jest warunkiem koniecznym dla rozwoju polskiej gospodarki. Biznes pragnie dłuższej, uporządkowanej perspektywy, jest gotów płacić nawet stosunkowo wysokie podatki, byle zasady gry nie zmieniały się przez lata. I to jest bodaj najmocniejszy postulat ze strony przedsiębiorców.

Drugi dotyczy przede wszystkim energetyki. Polska gospodarka zaczyna tracić konkurencyjność. Koszty pracy znacząco rosną, z innowacyjnością stoimy tak sobie, a jednocześnie mamy przestarzały sektor energetyczny i – co za tym idzie – wysokie ceny energii, które potrafią zdusić biznes. Nie mówiąc już o tym, że zagraniczni inwestorzy i kontrahenci polskich firm standardowo pytają o źródła tej energii. Zielona? Z bezemisyjnych źródeł? Mamy jej coraz więcej. Ale ciągle zbyt mało, żeby kwestie energetyczne nie stanowiły poważnej blokady rozwoju.

Stabilność prawa, transformacja energetyczna – to dzisiaj wybrzmiewa najmocniej również pod kątem rozmów z przedsiębiorcami przy okazji pracy nad Listą 500, choć oczywiście jest również szereg innych postulatów. Skończyły się rządy ekipy, która z mniejszą lub większą premedytacją wprowadzała prawny chaos. Skończyły się czasy co najmniej podejrzliwego traktowania zielonej energii. Ustała walka z Brukselą. To również jednak oznacza, że skończył się czas usprawiedliwień. Trzeba jak najszybciej stworzyć nowe, czyli przede wszystkim stabilne, warunki funkcjonowania biznesu. Jedyną rzeczywistą przeszkodą w tym procesie może być sytuacja za wschodnią granicą Polski. Nie będzie innego wytłumaczenia dotyczącego ewentualne- go bezruchu, ślamazarnego tempa zmian czy po prostu polityczno-legislacyjnej niemocy. W imieniu przedsię- biorców obecnych na Liście 500 i nie tylko myślę, że rządzący powinni to sobie wziąć do serca.